Jednym z najtrudniejszych i najbardziej bolesnych doświadczeń, jakie spotykamy na naszej życiowej drodze, jest strata bliskiej osoby. Nieporównywalnie mocniejsza w swym wymiarze jest śmierć dziecka. Każdy Rodzic, który jej doświadczył, wie, co się wtedy myśli i czuje, jak zmienia się życie, światopogląd, priorytety. Wszystkie te pojawiające się zmiany określa się mianem „żałoba”.
Żałoba to proces wieloetapowy, złożony i często długi. Ból, którego doświadczamy, nieustannie ewoluuje – raz wzrasta, raz maleje, może przyjmować rożne postaci i nasilenie. Żałoba, to proces przeżywany indywidualnie. Uzależniony jest od wielu czynników: wieku, płci, osobowości, doświadczenia życiowego, stopnia bliskości, pokrewieństwa… Można wymieniać tak długo.
Nie jesteśmy w stanie określić precyzyjnego czasu, ile żałoba powinna trwać. Bo czy można komuś narzucić długość cierpienia? Zdecydowanie nie! Przypatrując się osobom, które doświadczyły straty bliskiej osoby, można zaobserwować poszczególne etapy przechodzenia żałoby. I choć nie da się ich jednoznacznie oddzielić, ponieważ nawzajem się przenikają, uzupełniają i wypływają jeden z drugiego – jeden na drugi, podjęto próbę wyodrębnienia etapów następujących po sobie, a także charakterystycznych dla nich stanów i odczuć.
Pierwszym etapem żałoby jest zaprzeczenie, któremu towarzyszy niedowierzanie temu, co nas spotkało, niemożność dopuszczenia do siebie myśli o śmierci (wyparcie, zaprzeczenie).
Drugi etap to faza gniewu (buntu), podczas której podejmujemy swoistą walkę z przeżytym doświadczeniem. Nie zgadzamy się z nim, robimy to tak uparcie, jak gdy faktycznie od nas zależała zmiana biegu czasu.
Potem zaczynamy się targować (etap trzeci). Nie udało się buntem, to może prośbą? „Boże, oddaj mi dziecko, a ja będę najlepszym rodzicem na świecie”, „Pozwól mi jeszcze raz je przytulić, a ja nigdy nie przestanę się modlić”. Podejmujemy nierówną walkę z rzeczywistością, która kończy się niepowodzeniem i przynosi obniżenie nastroju (stan depresyjny). Czujemy się bezsilni, myślimy, że zawiedliśmy. Wszystko straciło sens. Jedyne, co nam pozostało, to łzy, samotność i przerażające poczucie pustki. To chyba najboleśniejszy moment w przeżywaniu żałoby. I najdłużej trwający.
Jeśli obok nie zabraknie bliskich nam osób, jeśli nie zwątpimy, nie stracimy wiary, na horyzoncie (wcześniej czy później) zacznie pojawiać się akceptacja (tak! na prawdę zacznie się klarować!), czyli swoiste uspokojenie, pogodzenie się z rzeczywistością, akceptacja zmiany naszego życia. Czasami także wybaczenie. Ostatni etap nie przynosi zapomnienia – daje możliwość odnalezienia się w nowej sytuacji, w „nowym życiu”, które nie będzie już nigdy takie samo.
Nie bójmy się naszego smutku, złości, łez, wspomnień, ale także z czasem uśmiechu czy chwili bezczynnego odpoczynku – mamy do tego prawo!
Jarosław Zabojszcz
psycholog
Każdy przeżywa inaczej
Kobieta, mężczyzna, dorosły, dziecko – bez względu na płeć i wiek – doświadczamy w naszym życiu straty bliskich.
Kiedy odchodzi nasze dziecko, strata dotyka każdego z członków rodziny. Pewnie przypatrując się komuś w naszym otoczeniu nie jeden powątpiewa… A jednak!
Kiedy kobieta traci dziecko w wyniku poronienia, jej przeżycia, odczucia, emocje są zgoła inne niż mężczyzny. To ona nosiła dziecko pod swoim sercem, to ona pierwsza usłyszała radosną nowinę „jest pani w ciąży”, to ona może już czuła ruchy dziecka. Poczucie straty i towarzyszący temu smutek będzie diametralnie inny niż mężczyzny. W przeżywaniu żałoby musimy także pamiętać i o różnicy w przeżywaniu. Właśnie przez ową różnicę powstaje rozbieżność w odczuwaniu i wyrażaniu swoich uczuć. Kobieta winna wiedzieć i pamiętać, że np. brak łez u mężczyzny nie oznacza, że nie cierpi. To że może szybciej wrócił do pracy czy zaczął spotykać się z kolegami – nie oznacza, że nie pamięta, że nie przeżywa śmierci swojego dziecka.
Ale mężczyźni nie powinni dziwić się z kolei, że jego żona potrzebuje może więcej mówić o stracie, o emocjach temu towarzyszących, może potrzebuje bardziej to „przepłakać”.
Kiedy odchodzą dzieci starsze sytuacja jest analogiczna. Brat, siostra, babcia, wujek – oni też pamiętają, też myślą, cierpią i tęsknią ale nie muszą wyrażać swoich przeżyć w sposób absolutnie identyczny jak my! I warto podkreślić raz jeszcze – to nie oznacza, że nie cierpią! Jedni potrzebują bardziej swoją stratę zwerbalizować, inni zachować ją w sercu.
Musimy wzajemnie uczyć się przeżywania żałoby. Ale swoim przeżywaniem dawać także świadectwo innym, jak ten proces przechodzić.
Nie bójmy się mówić, pokazywać, opowiadać. Jeśli tylko tego potrzebujemy – róbmy to. Na pewno pomożemy sobie, a może także innym!
Jarosław Zabojszcz
psycholog
źródło: http://www.stratadziecka.pl